--> -->


Japonia cz. III – Kioto

Zacznę od stwierdzenia, że Kioto to wg. mnie zdecydowanie dużo ciekawszy kierunek zwiedzania Japonii, aniżeli Tokio. To jak porównanie Krakowa z Warszawą i czuję, że to już wam wiele wyjaśnia. Zwiedzanie zaczęliśmy od wizyty w biurze informacji turystycznej, gdzie pani przeszła samą siebie i zaopatrzyła nas aż za dobrze. Mapy autobusowe, mapy zabytków, mapy z wydarzeniami sezonowymi i do tego dokupiliśmy bilety autobusowe, które okazały się być zbędne, bowiem w Kioto prawie wszędzie można dojść na piechotę. Z racji tego, że mieszkaliśmy w samym centrum, w hotelu tuż obok dworca centralnego (Karatachi Nanajo Ainomachi – POLECAMY!) mieliśmy idealny punkt komunikacyjny we wszystkich kierunkach miasta.

Co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło, to że ludzie w Kioto wydają się być bardziej „ludzcy”, nie biegali jak roboty z wzrokiem wlepionym gdzieś hen daleko przed siebie, zauważali obecność innych, byli bardziej wyluzowani i częściej się uśmiechali.

Kioto wschodnie

Na starcie skorzystaliśmy z biletów i w ciągu 15 min znaleźliśmy się w Higashiyama district. To jedna z najstarszych dzielnic starego miasta, pięknie zachowana i tworząca niesamowity klimat. Wąskie, przepełnione uliczki spływają ze wzgórza gdzie stoi nasz pierwszy punkt, a mianowicie Kiyomizudera – buddyjska świątynia zwana „Świątynią czystej wody” i znana ze swego położenia między drzewami wiśni i klonów obok wodospadu Otowa. Pomimo tłumów turystów szybko wchodzimy na teren obiektu i napawamy się widokiem. Wiele tutaj zakamarków i zabawnych rytuałów. Zaraz za główną salą, która obecnie jest w remoncie znajduje się sanktuarium miłości Jishu. Młodzi szukający spełnienia muszą z zamkniętymi oczami znaleźć do niej przejście między dwoma wielkimi kamieniami. Dalej idziemy w stronę mostku widokowego, skąd widać panoramę Kioto, a schodząc w dół trafiamy pod wodospad. Pielgrzymi pijąc wodę z trzech oddzielnych strumieni mogą liczyć na szczęście w miłości, powodzenie w szkole i długowieczność.   4659128Jak pewnie zauważyliście Higashiyama to miejsce odświętnego nastroju. Tutaj najłatwiej jest o sfotografowanie Japończyków w swej tradycyjnej odsłonie, a dzieci są tak obłędnie piękne, że ma się ochotę chodzić za nimi bez końca. Wychodząc ze świątyni wchodzimy na teren miejski z tradycyjnymi domami. Sprzedawcy oferują tradycyjną ceramikę w stylu kiyomizu-yaki (biała porcelana z niebieskimi malowaniami), tradycyjne słodycze z mąki ryżowej nadziewane słodką, czerwoną fasolą. My jedliśmy smażone ciasta ryżowe z sosem sojowym oraz ciepłe bułeczki ze słodkim tofu zwane manju. Smakowaliśmy obłędnie pyszne kiszonki. Japońskie jedzenie można odkrywać bez końca, do tego zawsze, ale to zawsze jest super świeże. To zresztą jeden z sekretów ich szczupłych sylwetek. Konserwy i jedzenie w proszku są dobre na wojnę, a czas przydatności nie liczy się w dniach tylko w godzinach;).131615292522IMG_8844IMG_884527Tutaj za sprawą tej dziwnej siły przyciągania aparatu zajrzałam w totalną dziurę, gdzie kątem oka zobaczyłam bujną roślinność i parę Japończyków. Komiczna scenka rodzajowa na życzenie, czyli muza w kimonie, fotograf z ogórkiem w ustach i na koniec muza odkrywa drugi obiektyw…to moje ulubione zdjęcia z Japonii!171819Długo też noszę się z zamiarem napisania jak zjawiskowo piękne są japońskie kobiety. To są chodzące lalki o porcelanowych twarzach, które emanują kobiecością z kilometra i znają swoje miejsce i rolę w tym świecie. Nie jestem specjalistką, ale udało mi się co nieco dowiedzieć dlaczego tamtejsze kobiety cieszą się taką urodą i jeśli tylko zechcecie moje drogie czytelniczki to napiszę oddzielnego posta na ten temat. Czekam na hasło!:)31Kolejna perełka objawiła się za drewnianymi szczebelkami drzwiczek, przez które uważny turysta trafi do ruchomego obrazu. Mowa o ogrodzie przy jednej z tradycyjnych restauracji Kioto. To co zobaczyłam przechodząc przez salę restauracji odebrało mi mowę. Zdjęcia niestety nie oddają niepowtarzalności światła i kolorów tego miejsca. 32343533Pod koniec naszej wycieczki przez Higashiyamę doszliśmy do Parku Maruyama. Tutaj kończy się wschodnia dzielnica i dalej droga prowadzi do nowocześniejszego centrum miasta. W parku panuje błoga atmosfera i czuć było nadchodzącą wiosnę. Naszą uwagę zwrócił starszy pan, który w nienaturalny sposób przyciągał gołębie. Jakby mogły to wszystkie by na niego usiadły…41 Jest to idealne miejsce by zjeść coś na szybko i iść dalej. My zaopatrzyliśmy się w 7eleven, a wychodząc z parku natknęliśmy się na wegańskie desery! Ja zamówiłam pyszne ciepłe silken tofu z wegańskim karmelem posypane prażoną mąką sojową kinako. Genialny deser przypominający pudding na ciepło.42Droga powrotna do domu była pełna nowych odkryć i już więcej nie wsiadaliśmy do autobusu. Przechadzając się uliczkami sfotografowałam tradycyjny sklep rybny z uśmiechniętym, zgarbionym panem oraz przepływającą przez Kioto rzekę Kamo. Tutaj biegliśmy z rana z miejscowymi, obserwując stada żurawi japońskich i innych egzotycznych ptaków.  454648

Kioto południowe

Kolejnego dnia pojechaliśmy do południowej części miasta z kultowym miejscem czerwonych bram zwanych vermilion torii ciągnących się przez wzgórze Inari. Od jego podnóża, aż po szczyt rozciąga się kompleks sanktuariów Fushimi Inari shrine. Wybudowano je w czasach starożytnych jeszcze przed przeniesieniem stolicy do Kioto i jest to jedno z najważniejszych miejsc kultu boga ryżu Inari. Na terenie kompleksu można spotkać wiele figur lisów, które uważa się za posłanników boga Inari. Jak już wspominałam jest to jeden z ulubionych szlaków turystycznych ze względu na czerwone łuki ciągnące się kilometrami oraz stacje z sanktuariami. Na szczycie góry Inari miło jest usiąść i przekąsić sobie ryż z widokiem na Kioto.495152535455Po drodze natknęliśmy się na poletka lasu bambusowego i przyjazne sanktuaria, gdzie można wypić herbatę, sake lub piwo. Niektórzy zaopatrują się w mini czerwone bramy do domu, a inni odpoczywają w cieniu drzew rozmawiając z miejscowymi sklepikarzami lub wykonują rytuały. Po około godzinie wędrówki pod górę docieramy do szczytu wzgórza (233m).57596062Zejście wiedzie nieco inną trasą, która jest równie przyjemna i kolorowa. Spotykamy coraz więcej posągów lisów i natrafiamy na przeuroczy ogród z kwitnącymi drzewkami. Mieliśmy niesamowite szczęście i okazję na powąchanie i nacieszenie się przedwczesną sakurą – zakwitanie wiśni.636465666768Po tylu wrażeniach nadeszła pora obiadowa i odpalając aplikację HappyCow wyskoczyła nam opcja zjedzenia obłędnego ramenu w pobliskiej knajpie wegańskiej z organicznym jedzeniem. Trafiliśmy do Vegans, a tam zaserwowali nam „wiadro” ramenu z ogromną pizzą i lodami wegańskimi na dokładkę. Jedzenie było genialne, a kolejka ustawiała się zaraz po naszym przyjściu. Na ostatnim zdjęciu zobaczycie mistrza patelni lub woka jak kto woli, w kłębach dymu i ferworze pracy. Świetne miejsce na mapie wegańskiego Kioto.697071IMG_86457374

Kioto zachodnie

Trzeciego dnia pojechaliśmy z Kioto station linią JR Sagano line w stronę dzielnicy zwanej Arashiyama. To miejsce najbardziej kojarzone jest z lasem bambusowym, parkiem dzikich małp oraz rzeką Katsura. Jak się może domyślacie trafiliśmy do jednego z najbardziej niepowtarzalnych miejsc na ziemi i tak też było…raj bambusowy dosłownie otulił nas swoją zielenią i minimalistycznym pięknem. 6054IMG_8732807978Wychodząc z lasu spotkaliśmy przyszłą gejszę, tzw. maiko. To dziewczynka, która musi przejść sześcioletni okres nauki i potem dostaje tytuł geiszy – kobiety mającej umiejętności artystyczne, czyli potrafiącej grać na instrumentach, tańczyć, śpiewać, zabawiać rozmową, prowadzić ceremonię parzenia herbaty i wszystko inne co wiąże się z kulturą japońską. Przyznam, że odczucia miałam mieszane, tak samo jak idąc ulicą, zobaczyłam dzieci w szkole o godzinie 20:00…chyba nie jest łatwo być japońskim dzieckiem. 52 Spacerując po Arashiyamie weszliśmy również na przyjemny punkt widokowy, a schodząc przeszliśmy się wzdłuż turkusowej rzeki Katsury. Po tylu wyjątkowych chwilach na Arashiyamie na usta ciśnie się tylko jedno stwierdzenie – zmysłowość obłędnie pięknej natury – to dzielnica którą trzeba zobaczyć będąc w Kioto.615859

Kioto północne

Ostatniego dnia w Kioto pojechaliśmy autobusem miejskim do północnej części miasta, by zobaczyć Kinkakuji -złotą świątynię zen oraz świątynię Ryoanji z nasławniejszym w Japonii kamiennym ogrodem. Pogoda nie rozpieszczała, ale bardzo rozbawiły nas szkolne dziewczyny, które chętnie pozowały nam do zdjęć. Po drodze zjedliśmy swoje bento, już tradycyjnie w zaciszu obok Buddy. W ogrodzie Kinkakuji zasmakowaliśmy pysznych ryżowych kuleczek dango, które często sprzedawane są na patyku. Tutaj dango miały smak zielonej herbaty i kwiatu wiśni, podobnie jak przepyszna herbata i napar z tych samych kwiatuszków w ekskluzywnej odsłonie z płatkami złota…po raz kolejny wspomnę, że Japonia w każdej dziedzinie życia dąży do perfekcji, tutaj niechlujstwo jest czymś nie do pomyślenia, bylejakość to zdaje się być hańba dla Japończyka.67 IMG_8823IMG_8830IMG_8840IMG_8843IMG_8856IMG_8902IMG_8869IMG_8878IMG_8889IMG_8894Mam takie przeczucie, że ten post zakiełkuje w waszych wyobraźniach i u wielu z was zaowocuje kiedyś wyjazdem do tego kraju. Bardzo wam tego życzę, bo ta kultura ogromnie się od nas różni i wiele nas może nauczyć. Mnie jeszcze bardziej uwrażliwiła na piękno i na to, żeby nie przechodzić obok niego obojętnie. Gdy je zauważasz i uczysz się je cenić to pozwalasz by wibrowało i synchronizowało się z Tobą. Stajesz się nim…czy nie uważacie, że Japończycy są jednymi z najpiękniejszych ludzi na ziemii?

To przedostatni post z naszej pierwszej podróży na wschodnią półkulę. Obiecuję, że ostatni będzie hitem dla małych i dużych. Już sama nie mogę się doczekać. Zatem do usłuszenia i proszę, jeśli macie jakiekolwiek pytania, to dawajcie od razu! Ściski i do następnego!