--> -->


Zurich Maraton Barcelona 2019

Na sam początek, jeśli kogoś interesuje opis ciekawych miejsc z Barcelony ( jedzenie, kultura) to zapraszam do czytania od wstępu. Jest tu także ciekawy film zrobiony przez Olę. Tych z was, którzy weszli na stronę poczytać tyko o biegu – proszę przewinąć w dół. Przed lekturą możesz też odpalić krótki film z tego maratońskiego weekendu.:

 

Oslo – Barcelona

Do Barcelony wraz z Olą ruszamy rano w piątek na 48h przed startem. Zazwyczaj piątkowe bieganie robię jeszcze przed wylotem, tak aby mieć więcej czasu na odpoczynek, jednak teraz musiałem zmienić trochę mój plan. Niestety jeszcze w czwartek pracowałem na nockę i nie było sensu wstawać po 3 godzinach snu, żeby odbębnić trening i w pośpiechu pędzić na lotnisko. Z perspektywy czasu widzę że można to teraz dodać do wielkiego plusu w przygotowaniu, ponieważ dwie ostatnie sesje zrobiłem już w warunkach startowych i może organizm mógł się lepiej przyzwyczaić do temperatury podczas biegu. Prognoza pogody którą zawsze sprawdzam z długim wyprzedzeniem przed biegiem nie napawała mnie optymizmem. Jadąc z mroźnego Oslo do słonecznej Katalonii nie spodziewałem się przeskoku temperatury, aż o 25 stopni Celsjusza. Do zwiedzania idealnie, lecz do biegania to już nie są optymalne warunki w jakich lubię startować. Do zrobienia pozostały mi już tylko dwie krótkie sesje treningowe i maraton.

Piątek

Po wylądowaniu w Barcelonie szybko kierujemy się w stronę naszego hotelu, który umieszczony jest w okolicach centrum. Po zalogowaniu wybiegam na 35 minut spokojnego biegu, plus dodaje do tego 800 metrów w tempie maratonu. Trening zrobiony w pięknych okolicach plaży Barceloneta, pierwszy raz od października biegałem w koszulce i spodenkach! To jest niesamowite uczucie! Wracając lekko się pogubiłem w wąskich uliczkach ale po kilku dodatkowych metrach jakoś dotarłem do hotelu.

BARCELONETA

Szybki prysznic i ruszamy na miasto. Pierwszy punkt to restauracja Petit Bros z jedzeniem raw, którą Ola miała już namierzoną od dawna. Było pysznie ale ja potrzebowałem jeszcze czegoś na dobitkę 🙂

PETIT BROT

PETIT BROT

Po obiedzie jedziemy na plac Catalonia odebrać numer startowy. Expo jak zawsze staram się szybko odhaczyć bez zbędnego chodzenia po stoiskach. Wychodząc mamy w pobliżu kilka miejsc do zwiedzania jak muzeum narodowe itp. Wieczorem jeszcze jakaś szybka pizza i grzecznie do łóżka.

Sobota to było szaleństwo!

Przebudziłem się już przed godziną 7, po kwadransie biegłem w stronę plaży na ostatni trening w przygotowaniach. Było to ponad 5 kilometrów spokojnego rozbiegania, bez historii w piękny słoneczny poranek. Biegnąc La Rambla mijałem wielu imprezowiczów wracających po nocnych podbojach. Sobota miała być spokojna ale jak to zazwyczaj bywa ciężko jest się powstrzymać przed zwiedzaniem i nabijaniem niepotrzebnie dodatkowych kilometrów przed maratonem. Ola miała już cały dzień zaplanowany. Na rozgrzewkę ruszamy do Parku Guell i znajdującego się na jego terenie domu Gaudiego.PARK GUELLPARK GUELLPARK GUELLPARK GUELLPARK GUELL

Moje nogi powoli mają już dosyć i wymyślam na szybko że idziemy na plażę, po to żeby chociaż przez chwilę odpocząć i poleżeć w słoneczku z dobrą kawą i lodami oczywiście.

BARCELONETA

BARCELONETABARCELONETABARCELONETA

BARCELONETA

BARCELONETA

BARCELONETA

BARCELONETA

BARCELONETA

Wypoczynek na plaży kończymy w wegańskiej restauracji, o której lepiej nie wspominać bo poziom obsługi i podanych nam dań był naprawdę na niskim poziomie. Wynagradzamy sobie to czymś słodkim w wegańskiej kafejce Hammock.

HAMMOCK

HAMMOCK

HAMMOCK

Następnie kierujemy się w stronę Sagrada Familia, bilety mamy zamówione na 16.30. Ja w środku odpoczywam, a Ola cieszy swe oczy piękną architekturą i robi kilka fotek.

SAGRADA FAMILIA

SAGRADA FAMILIA

SAGRADA FAMILIA

SAGRADA FAMILIA

Oli plan dnia już w 100% wykonany, teraz czas na moją wisienkę na torcie – czyli Messi na Camp Nou

SAGRADA FAMILIA

SAGRADA FAMILIA

Po meczu jeszcze szybka pizza i w hotelu jesteśmy około 23, wychodząc rano z pokoju przed 9 🙂 Nie był to odpowiedni wypoczynek przed maratonem.

Niedziela

Od rana klasyka. Wstałem na 3 godziny przed startem, szybkie śniadanie, prysznic, mocna kawa. Ostatnie przemyślenia o biegu i stawiam na tempo 3.45 na kilometr. To 18.45 na każdy 5 kilometrowy odcinek ale szczerze z wiarą w ten wynik było bardzo słabo tego dnia. Szybko robię rozpiskę czasów, niestety tylko do 21 kilometra. Wsiadamy w metro i jedziemy 3 stacje na plac Espana. Mam jeszcze godzinę do startu, lokalizuje swoją strefę i idziemy z Olą jeszcze chwilę posiedzieć i dogadać miejsce, w którym mamy się spotkać po biegu. Na rozgrzewkę ruszam na 20 minut przed startem, tu już tylko lekki rozruch z miejscami postojowymi na toaletę i jestem gotowy do biegu.

ZURICH MARATON BARCELONA

Bieg

Na dwie minuty przed wystrzałem jestem już na lini startu, szukam spokojnego miejsca gdzie nie będzie walki na łokcie, chwila zadumy i startujemy!

Początek jak zawsze lekko nerwowo, poszukiwanie grupki, która biegnie na podobny czas. Na pierwszych kilometrach już wiem, że nie ma co liczyć na tempo chwilowe, zegarek szaleje ze względu na zabudowania, także stawiam na ręczne lapowanie oznaczników. Otwarcie biegu niestety lekko szarpane przez przeskoki i łączenie się grupek. Jedni biegną za szybko, inni za wolno – klasyczny problem maratończyka. Słońce zaczyna doskwierać już od początku biegu, także obiecałem sobie, że na każdym punkcie piję wodę. W Barcelonie było to bardzo łatwe ponieważ woda była w buteleczkach, a nie w kubkach i przy przechwycie nie traciłem połowy zawartości płynu – wielki plus dla organizatorów. Kibice na trasie bardzo mnie zaskoczyli, było ich bardzo dużo i w moim przypadku biegu w grupce 4 osobowej lub samotnie mogłem liczyć na mega pozytywny doping z ich strony – Venga, Venga Michal! Pierwsza piątka ciągnie się lekko pod górkę, ale jak to u mnie często bywa biegnę ją na fantazji i czas na niej to 18.30. Druga piątka to wypłaszczenie profilu, będzie już tak do 10 kilometra. Lekko przyspieszam chociaż wcale tego nie chcę ale cały czas – to mnie ktoś wyprzedza, to ja wyprzedzam innych. Na 8 kilometrze słyszę z daleka doping żony i jej słynne Misiu!!! Pierwszy żel wpada już w okolicach 9 kilometra, postanowiłem lekko zmienić taktykę z jedzeniem i tym razem przygotowałem na bieg aż 5  żeli o zawartości 0,33 ml. Na 10 kilometr wpadam z międzyczasem 18.22. Nogi super, oddechowo idealnie, jedyne zmartwienie to upał i moja potliwość. Przez profil trasy strasznie ciężko dopasować idealne tempo, grupki cały czas się zmieniają. Na tym odcinku trasa jest strasznie pofałdowana z podbiegiem w okolicach 15 kilometra na który wpadam z czasem 18.38. Nadal za szybkie tempo, za które już wiem że zapłacę w dalszej części biegu. Czasami tak bywa, albo zostajesz sam albo biegniesz z lekko przeszacowanym tempem. Do 20 kilometra profil trasy nadal lekko faluje, grupa rozpada się na strzępy i praktycznie od tego momentu muszę wyjść na czoło i poprowadzić 6 osobową grupkę. Jak to zazwyczaj bywa nie ma chętnych do dawania zmian, połowa z nas widać, że niestety leci już na oparach. Tempo kolejnej piątki niestety nie spadło – 18.37. Na półmetek wbiegamy z czasem 1.18.04. Na 23 kilometrze spotykam Olę i dostaje kolejnego zastrzyku motywacyjnego! Grupka jak widać powoli się rozpada. Do 25 kilometra dobiegamy w 1.32.29, daje to międzyczas 18.24. Robi się coraz ciężej, z 6 biegaczy zostaje tylko 4 ale po chwili rozpadamy się całkowicie i jeden z towarzyszy niedoli próbuje ciagnąć to tempo na dalszych kilometrach. Szybka kalkulacja i zabieram się z nim bo czuje, że jeśli zostanę to raczej nie będzie dobrego wyniku na mecie. Biegniemy razem do okolic 30 kilometra i tu zaczynają się problemy, ponieważ skręcamy w okolice morza, gdzie odrazu odpada mój towarzysz i praktycznie od tego momentu biegnę sam z wiatrem w twarz. Każda kolejna piątka niestety jest lekko wolniejsza ale widzę, że mam jeszcze sporo zapasu i wola walki nadal we mnie jest. Profil trasy w Barcelonie na końcowych kilometrach, które są kluczowe jest lekko wznoszący. Moje łydki są już bardzo napięte i przy każdej próbie przyspieszenia czuję lekkie skurcze. Zmieniam taktykę, od teraz już nie odliczam kilometrów, tylko moim celem są biegacze, którzy przeszacowali tempo i praktycznie biegną na oparach. To się zawsze u mnie sprawdza bo zapominam o wszystkim innym i gonie na tyle ile mogę moją kolejną „ofiarę”. 40 kilometr mijam z międzyczasem  2.29.46, w oddali widzę jeszcze jednego chłopaka i w myślach obiecuję sobie, że musze go dogonić do mety, co jak widać w statystykach z ostatnich kilometrów i na filmiku od organizatora mi się udało. Na metę wbiegam z czasem 2.38.28 i od tego momentu jest to moja nowa życiówka!

Za linią mety odbieram medal i biegnę szybko do Oli.

ZURICH MARATON BARCELONA

ZURICH MARATON BARCELONA

ZURICH MARATON BARCELONA

Tu ciekawostka i statystyka który byłem w klasyfikacji Open na danych odcinkach:

  • 5 km – 75
  • 10 km – 72
  • 15 km – 74
  • 20km – 71
  • 25 km – 68
  • 30 km – 58
  • 35 km – 53
  • 40 km – 48
  • meta – 47

Taktycznie z rozegrania biegu nie jestem zadowolony ale czasami tak bywa, kilka czynników miało na to wpływ. Przeważnie jest to tempo grupy z którą się zabierasz. Najbardziej bałem się słońca i chyba pierwszy raz w życiu udało mi się z tym jakoś powalczyć. Czuję lekki niedosyt ale i tak myślę że w tych warunkach na tej trasie, maksymalnie mogłem poprawić wynik o 1 minutę.

Po maratonie szybki posiłek w Vegan Bowls – najlepsza naszym zdaniem knajpka wegańska z donuts, koktajlami, niebieskim smoothie spirulina bowl, buritto, curry, raw vegan sałatkami i ogromnymi brownie. Po pysznym jedzeniu jedziemy na lotnisko ponieważ następnego dnia niestety musimy iść do pracy.

VEGAN BOWLS BARCELONA

VEGAN BOWLS BARCELONA

VEGAN BOWLS BARCELONA

VEGAN BOWLS BARCELONA

VEGAN BOWLS BARCELONA

Film z lini mety od sponsora imprezy

https://t6q6n.app.goo.gl/T5Kr6

Podziękowania

Jak zawsze największe wsparcie dostaje od mojego najwierniejszego kibica Oli! Dziękuję – bez ciebie nie ma mnie! Następnie wielkie dziękuje dla wszystkich tych, którzy trzymali za mnie kciuki. Obiecuję, że następnym razem pobiegnę jeszcze lepiej.

Teraz chwila odpoczynku i bieg niespodzianka, a na jesień pewnie maraton, ale na ta chwilę nie chcę o tym myśleć.

Pozdrawiam,

Michał.