--> -->


Wiosenne plany startowe na 2018 rok.

plany startowe 2018

 

Abbott Word Marathon Majors.

W planowaniu roku biegowego, pomagam sobie podziałem go na dwa sezony – wiosenny i zimowy. Przeważnie wyglada to tak, że siadam przed komputerem i szukam startów docelowych. U mnie zawsze jest to maraton wiosenny i jakiś półmaraton testowy na trzy tygodnie przed biegiem docelowym. O zimowym sezonie zaczynam myśleć dopiero po przekroczeniu linii mety wiosennego biegu.

wm

Wspominałem w którymś z wcześniejszych postów, że chciałbym przebiec wszystkie biegi z serii Abbot World Marathons Majors. Założenia były takie, że w przeciągu 3 lat miałem z łatwością zamknąć ten rozdział. Najcięższe organizacyjnie biegi mam już za sobą – Boston, Tokyo. Biegnąc na jesień Berlin byłem wręcz pewien, że na wiosnę w 2018 roku uda mi się zakwalifikować do Londynu, jesień NY i w 2019 r Chicago. Niestety ku mojemu rozczarowaniu nie zostałem wylosowany, a aż tak bardzo mi nie zależało, żeby na tą chwilę szukać innej furtki wstępu na ten maraton. Do zawodów z serii Majors powrócę pewnie już zimą.

London marathon – miał się odbyć w kwietniu i z początkiem grudnia ruszyłem z treningiem, który miał przynieść szczyt formy na początek wiosny. Po negatywnym rozpatrzeniu mojego wniosku startowego zrobiło się lekko nerwowo, rozpocząłem poszukiwania maratonu w podobnym terminie. Pierwszym wyborem był Orlen maraton w Warszawie, który bardzo miło wspominam z pierwszej edycji i na szybko znalazłem również bieg w Rotterdamie o którym słyszałem wiele ciepłych słów od znajomych.

kkk

 

Orlen strasznie długo zwlekał z wystartowaniem z zapisami, a ja potrzebowałem motywacyjnego kopa jak najszybciej to było możliwe, bo moje lenistwo sięgało już powoli zenitu. Klamka zapadła – postawiłem na Rotterdam. W życiu jest tak jak z moim planem na sezon biegowy, zawsze musisz mieć plan B i ja jak widać gdzieś tam w podświadomości go miałem. Często mi się przewijał ten bieg w moim rozkładzie ale zawsze coś stało na mojej drodze, żeby tam wystartować.

Droga do Rotterdamu przez Gdynię.

888

Po wielu przemyśleniach i rozmowach telefonicznych, zdecydowałem się nadal biegać z trenerem, ponieważ pomaga mi to w zachamowaniu moich ambicji i nie prowadzi do samounicestwienia 🙂 Zdecydowanie przemawiała za tym chęć dalszej nauki z mojej strony, jak i wzorowa współpraca.

Przeważnie staram się uczyć nowych doświadczeń, nawet biorąc ryzyko porażki na swoje barki. Jednak w moim wieku liczy się już raczej każdy sezon i nie chcę nic zepsuć przez moją ciekawość i chęć eksperymentowania, marzenia z wiekiem że będzie się szybszym niestety szybko się rozmywają . Także tym razem postawiłem na klasyczne przygotowania z testem biegowym w postaci półmaratonu na 3 tygodnie przed maratonem. Chociaż szczerze mówiąc ten typ sprawdzianu, może działać na mnie lekko demotywująco, jeśli nie uzyskam oczekiwanego czasu na mecie.

Ciężko jest zaakceptować słabszy wynik od oczekiwanego i jeśli nie masz mocnej psychiki może to zadziałać wręcz destrukcyjnie. Jednak myślę, że ja już na bieganiu zęby zjadłem i raczej staram się do takich wyników podchodzić bezstresowo.

Ciężko jest znaleść odpowiedni bieg który musi się odbyć w połowie marca w Norwegii, u nas w marcu jest niestety przeważnie sroga zima. Po przekopaniu internetu i kilku romowach ze znajomymi, wybór padł na Gdynie 18.03.18 , także mam nadzieje że spotkam tam wielu znajomych i że będzie to ciekawy bieg pod względem rywalizacji jak i organizacyjnym.

Przygotowania

Po maratonie w Berlinie, nie miałem ochoty na jakikolwiek trening, jedynie sporadyczne truchtanie z Olą pomagało mi w utrzymaniu w miarę dobrej formy fizycznej. Listopad u mnie to zazwyczaj lenistwo i obrzerstwo bez limitu. Przed końcem miesiąca mogłem się  pochwalić już małą zdobyczą, obywatela przybyło około 10 kilogramów!!!

Chęci do aktywności fizycznej powoli wracały, także z uśmiechem na ustach mogłem ruszać z powolnym treningiem. Okres bazy biegowej, czyli luźnego i systematycznego biegania wypadł na początek grudnia. W tym czasie biegałem przeważnie 5-6 razy w tygodniu po około 10 kilometrów, plus niedzielne dłuższe wybiegania 14 km. Czasem wplatałem rytmy, plus w trzecim tygodniu rozpocząłem zabawę biegową, która u mnie występuje w postaci minutówek. Siłownia i skipy to już chyba nie dla mnie, boję się że więcej krzywdy mi to przysporzy niż pożytku – starość nie radość 🙂

W styczniu  podkręcamy lekko kilometraż jak i intensywność. Oczywiście wszystko z głową, dodajemy z trenerem więcej odcinków zabawy biegowej, pojawia się pierwszy spokojny bieg z narastającą prędkością. Odcinki 400/500 metrowe, które w niesprzyjających warunkach biegam przeważnie wspólnie z Maćkiem na bieżni pod dachem – Bislett stadion. Do menu wchodzi również tempo ale jest to odcinek biegany z dużą rezerwą, do tego tylko 8 kilometrowy.

Niedzielne wybiegania to kolejno 18km, 20km, 20km i w ostatnim tygodniu 22 kilometrowy odcinek – wszystko oczywiście biegane spokojnym tempem. Jak spojrzę w moje stare dzienniczki biegowe to, aż się łapie za głowę, co ja kiedyś wyrabiałem! Potrafiłem co niedziele juz praktycznie od listopada biegać na długich wybieganiach po 30 kilometrów w tym jeszcze oczywiście wplatałem w to tempo 🙂 Jak widać, całe życie człowiek się uczy.

Pojawia się także pierwsza siła w postaci podbiegów, to już mamy sprawdzone i wiem że przynosi to dobre efekty, rozpisane mam również ćwiczenia, tylko u mnie z nimi jak z moim rozciąganiem – zerowe chęci ale pracuje nad rozwiązaniem tego problemu.

W lutym znów podkręcamy objętość ale nadal nie jest to nic co powala na kolana – są to granice 90 kilometrów tygodniowo. W rozpisce pojawia się 10 kilometrów tempa, 15x200m. W następnym tygodniu będę mial dość ciekawy trening -6x1km/1km. Szybszy kilometr biegany ma być bez spinki czyli w nomenklaturze polskiej będzie to pewnie na granicach BC2/BC3, a wolny kilometr w BC1. Stopniowo wydłużamy też wybiegania, czyli 24km,25km i w następnym tygodniu będzie już odcinek 28 kilometrowy. Jak sami widzicie dość spokojnie, powoli podkręcamy objętość i intensywność ale nie ma w tym szaleństw.zle warunki

Pogoda lekko mówiąc mnie nie rozpieszcza, przeważnie biegam po oblodzonych ścieżkach w minusowych temperaturach ale nie ma się co rozczulać. Jest zima to musi być zimno! Z bieżni elektrycznej na ta chwilę skorzystałem tylko raz. Ratuje mnie czasami stadion z krytą bieżnią ale staram się większość treningów wykonywać na zewnątrz. Zdrowie dopisuje, chociaż ostatni tydzień był dość pechowy, zaliczyłem dwie wywrotki, których efektem są obtarte kolana, stłuczony tyłek i co najgorsze głowa w siniakach. Ogólnie nie ma się co rozczulać, jedziemy dalej!

Żebyście nie myśleli, że zawsze biegam w dramatycznych warunkach załączam fotkę z idealnymi warunkami. Jak widać czasem może być bajecznie pomimo srogiego mrozu. dobre warunki

 

Nie mam przed Wami nic do ukrycia, postaram się napisać jeszcze dwa raporty z przygotowań. Do biegu pozostało juz tylko 8 tygodni, także teraz powoli będziemy wchodzić w cięższą fazę treningu, którą o dziwo ja chyba osobiście lubię najbardziej.

Dajcie znać gdzie biegacie na wiosnę! Może ktoś z Was biegnie w Gdyni lub Rotterdamie ?

Pozdrawiam

Michal