--> -->


Japonia cz. I – Tokio

part I

Japonia to kraj o którym marzyłam od dziecka. Jak wielu, hipnotyzowałam się bajkami anime („Księżniczka z księżyca”, „Gigi la Trottola”) z wielkimi błyszczącymi oczami, absurdalnym dowcipem, komicznymi okrzykami. To nie był przesłodzony Disney. Z tych bajek tryskała fontanna energii i duch japońskich sztuk walki. Kolejne fascynacje pojawiły się w drodze mojej edukacji i poszukiwań inspiracji dla malarstwa. Pokochałam prace Takashi Murakami, Ayi Takano oraz Ob. Wiele się czytało o tragediach, z których nie jeden kraj by się nie podniósł, o regularnych zagrożeniach trzęsieniami (po powrocie z Kamakury, nasz gospodarz oświadczył nam spokojnie, że w ciągu dnia w Tokio były dwa trzęsienia o sile sprzed pięciu lat, od taka codzienność;). Słyszało się o super technologiach, o dziwactwach społecznych. Nieśmiało marzyłam by doświadczyć kontaktu z tą przedziwną kulturą (zawsze powtarzam, że Japończycy to kosmici), spróbować zielonej herbaty przygotowanej przez Japończyka z glinianej czarki, przejechać się superszybkim pociągiem i stanąć jak rodzynek w tłumie skośnookich:)

Nigdy jednak nie ośmieliłam się pomyśleć, że ten kraj znajdzie się w zasięgu mojej ręki, a tu pewnego dnia Michał mi oświadcza, że biegnie maraton w Tokio i musimy zacząć polować na bilety. Zabukowaliśmy przelot z Warszawy, znalazły się przystępne noclegi, zamówiliśmy bilety JR PASS (bilet turystyczny na shinkanseny oraz pociągi podmiejskie), przestudiowaliśmy portal internetowy dla turystów www.japan-guide.com    dopracowany do perfekcji, jak zresztą wszystko co japońskie;). Wszystko dopięliśmy na przysłowiowy „ostatni guzik”, tylko moja głowa wciąż nie mogła pojąć, że to dzieje się naprawdę.

23.02.2017, jestem w Tokio. Wylądowaliśmy na Naricie, czyli godzinę drogi pociągiem od centrum Tokio. Tam ogarnęliśmy bilety na metro, JR Passy oraz wypłaciliśmy gotówkę w bankomacie 7eleven, który wyglądał i wydawał dźwięki jak automat do gier. Stamtąd udaliśmy się pociągiem do stolicy i dalej metrem do stacji Sumiyoshi, gdzie mieliśmy zakwaterowanie w mieszkaniu z Airbnb w Chen’s House na siedem nocy. Od tamtej pory aparat fotograficzny nie odklejał mi się od ręki i to co zobaczyłam przeszło moje wszelkie oczekiwania. Nie chcę więcej się rozpisywać, bo tak naprawdę chcę Wam to po prostu pokazać. Wspomnę tylko, że zdjęcia są zaledwie z Tokio.

TOKIO

Sumiyoshidzielnica/stacja w północnej części Tokyo, gdzie mieszkaliśmy przez siedem dni. W okolicy mieliśmy 7eleven, w którym codziennie można znaleźć świeże sałatki, wegańskie onigiri z kombu lub z umeboshi (japońskie morele) i nasze ulubione inarizushi, czyli słodkie smażone torebeczki tofu wypełnione ryżem. Można też trafić zestawy sushi w wydaniu wegańskim. Do tego podgrzewana zielona herbata w butelce ze specjalnej lodówki i pyszne bento (pudełko z jedzeniem na drogę lub do pracy) za 20zł gotowe. Do stacji metra mieliśmy około 7min. Były tam sympatyczne izakaye, czyli japońskie puby w domowym klimacie oraz park, gdzie biegaliśmy z miejscowymi.i 456IMG_8152Jak widać nawet w mieście, Japończycy kochają roślinność i uprawiają ją gdzie popadnie. Bardzo mnie to urzekło i przypomniały mi się stare, polskie klatki schodowe w podobnym klimacie.9Jeszcze są takie miejsca na świecie…gdzie rowery na ulicach są niezabezpieczane! Poniżej kilka zdjęć z naszego mieszkania z Airbnb u Xun Chen i jego żony. Okazali się przesympatycznymi, młodymi ludźmi. W międzyczasie opowiedzieli nam kilka ciekawych faktów o Japonii, które opiszę w jednym z kolejnych postów.b11Nasz pokój. Mieliśmy też do dyspozycji rowery. Jak większość pomieszczeń w Japonii był niewielki, mieliśmy klimatyzator, dużą szafę i wygodne łóżko oraz cudne wyjście na ulicę z tarasowego okna. Warto wspomnieć, że dość często widok w japońskich domach wygląda jak z naszego drugiego, ze zdjęcia poniżej. Tłumy z wielkich miast muszą gdzieś mieszkać, więc domy są upychane jak ludzie w metrze.3Do dyspozycji był też salon z kuchnią i wspólna łazienka dzielona z gospodarzami oraz gośćmi. Obok pokoju był również zlew z toaletą więc czuliśmy się naprawdę komfortowo.2cZdrowy tryb życia to dewiza Japończyków, a to jeden z dowodów. Temperatura w domu! Przy czym już gotowaliśmy w kuchni i ja pozasuwałam wszystkie okna, bo z rana było 12;).

Ueno Parkmiejsce w którym rodziny spotykają się podczas sakuryczyli czasu kwitnącej wiśni. Mieliśmy niesamowite szczęście zobaczyć kilka wczesnych drzewek w przepięknie pachnącymi kwiatkami. Tam też nazbierałam kilka z nich i zasuszyłam na pamiątkę. W parku jest również wiele świątyń, shrinów i muzeów. dgeWidzicie to stare, obandażowane drzewo podparte niby laską? Tak chronione są wiekowe staruszki w Japonii. Coś pięknego.fh

Warto z Parku Ueno przejść się na pieszo do genialnej według mnie dzielnicy Yanaka. To miejsce z duszą artystyczną. Pełno tu malutkich galeryjek, pijalni herbat, sklepików z przepiękną ceramiką. Tutaj warto kupić sobie coś na pamiątkę, bo ceny są bardzo atrakcyjne. To moje ulubione miejsce w Tokio.14 1516171819IMG_6822Tutaj poraz pierwszy spróbowałam klasycznych ciasteczek ryżowych z czerwona słodką fasolą, czyli mochi z azuki. 

Po drodze mijaliśmy typowy cmentarz, oraz wstąpiliśmy do galeryjki z ręcznie szytymi okładkami do książek oraz śmiesznymi bibelotami typu haczyk-gałązka. Zauważyłam w metrze, że wiele Japończyków pięknie oprawia swoje książki w płócienne okładki, kobiety noszą torebki ze specjalnie wiązanych chust, przymocowanych do dwóch okrągłych uchwytów, a większe pudełka obwiązują chustami w zgrabny pakunek. Wiele kobiet nosi ze sobą pięknie zdobione jedwabne chusteczki precyzyjnie wyprasowane i złożone. Wydmuchiwanie nosa to jedynie przyłożenie takiej chusteczki i czekanie aż samo skapnie. Nie wiem czy wiecie, ale wydmuchiwanie nosa w Japonii jest wysoce niestosowne.20212223Życie na Yanace płynie wolno i w miłosnej atmosferze, takich obrazków nie zobaczycie nigdzie indziej w Tokio. 25 24

Dzielnica Asakusa to rejon w Tokio gdzie tzw. shitamachi, czyli atmosfera minionych dekad przetrwała do dziś. My odwiedziliśmy najpierw główną świątynię buddyjską Sensoji z bramą Kaminarinon. Przechodząc przez bramę, wchodzimy na długą i zatłoczoną ulicę Nakamise ze straganami. Straganiarze oferują tradycyjne przękąski, słodycze i bibeloty. Mnie najbardziej zauroczyły kolorowe klapki „japonki”.i 12ikZazwyczaj na terenie buddyjskich świątyń stoją miejsca do okadzania i obmywania ciała. Rytuał obmywania zaczyna się od nabrania wody chochlą, obmycia nią lewej ręki, potem prawej, a następnie wypłukania ust i delikatnym jej wypluciu. Wtedy wierzący może wejść do swojej świątyni.lmnCharakterystyczne jest również wróżenie. W Sensoji stoją blaszane puszki z drewnianymi patyczkami. Potrząsając puszką przez dziurkę wypada jeden z nich, a na nim wypisane są znaki, dopasowane do oznaczeń na szufladkach w szafie, stojącej na całej długości placu. Jak można sobie wyobrazić, nie łatwo jest znaleźć swoją szufladkę, a szczególnie nie umiejąc czytać po japońsku, ale „kto pyta nie błądzi”. W odpowiedniej szufladce jest karteczka z dobrą lub złą wróżbą. Ja wylosowałam złą, więc zawiązałam ją na specjalnym stojaku. Michał wylosował dobrą wróżbę, którą zabrał do domu:). nZazwyczaj w miejscach mało zaludnionych i spokojnych, gdzieś pod drzewami, można spotkać posągi Buddy. To zawsze świetne miejsce na chwilę wytchnienia i znalezienia spokoju od tłumu. Zatem jeśli potrzebujecie się wyciszyć lub uciec od ludzi to poszukajcie Buddy;).

Rejon Asakusy kojarzony jest głównie z rozrywką i zakupami, my nie tracąc czasu przeszliśmy się bocznymi uliczkami w stronę Tokyo Skytree. Zobaczyliśmy sporo przyulicznych knajpek, gdzie miejscowi spędzali spokojne popołudnie z dala od turystycznych tłumów. Świetny klimat, zaledwie kilka kroków od ulicy handlowej New Nakamise. 13p IMG_6991Idąc główną ulicą od stacji metra Asakusa, można zobaczyć charakterystyczny Flamme d’Or (złoty płomień), który znajduje się po drugiej stronie rzeki Sumida. Stamtąd kierowaliśmy się dalej do Tokyo Skytree, wieży widokowej z której przy bardzo dobrej widoczności można zobaczyć górę Fuji.1314Widok z wieży robi wspaniałe wrażenie. Jest też punkt w którym każdy może przejść się szklaną podłogą. Przyznam, że kolana same się uginały.

Ostatnim punktem naszej wycieczki będzie dziś Shibuya, znana przede wszystkim z wielkiego skrzyżowania, tłumów i sklepów. Dla mnie nic ciekawego, ale ucieszył mnie fakt znalezienia 4 piętrowego sklepu MUJI, którego uwielbiam oraz sytuacja, która spotkała mnie pierwszego wieczoru. Szukając sklepu spożywczego zapytałam grupki młodziutkich dziewcząt (jak z anime), gdzie mamy się kierować i one zaprowadziły nas na to skrzyżowanie i dalej pokazując palcem (niestety Japończycy nie za dobrze mówią po angielsku) pomachały nam z charakterystycznym okrzykiem i wielkim uśmiechem znikając szybko w tłumie. To był obraz nie do zapomnienia:).2728

Do zobaczenia w następnym poście, gdzie zobaczycie przepiękne miasta z okolic Tokio. Sayonara!