--> -->


“Dopóki oddycham – atakuję” – moje cele, plany na 2017 rok.

motywacja2 2017

Nowy rok, nowy ja, nowe plany i cele!

Minął już prawie rok od mojego ostatniego maratonu, wiele zmieniło się w moim podejściu do treningu od tego czasu. Najważniejsze, że powoli wracam na właściwe tory i uporałem się z moimi przewlekłymi kontuzjami, które nękały mnie już kilka lat. Co prawda na tą chwilę nie mogę powiedzieć, że z moim zdrowiem jest idealnie ale wracam do żywych. Wiele razy w 2016 powątpiewałem, że będę jeszcze w stanie powalczyć o mój wymarzony wynik, czy poprawę rekordu, ale bieganie bez celu w moim przypadku działa destrukcyjnie. Z takim nastawieniem nie ma szans na wyjście z tego marazmu. Problem z achillesem wyeliminował mnie praktycznie na kilka miesięcy. Najważniejsze to stopniowy powrót do systematycznego biegania, robić to z głową i mam nadzieję, że mi się to właśnie udało.

Chociaż testy wytrzymałościowo -szybkościowe po powrocie nie wypadały idealnie, postanowiłem przygotować się do maratonu na wczesną wiosnę i zobaczyć, na co mnie jeszcze stać, czy mój organizm jest wstanie wytrzymać okres przygotowawczy bez uszczerbku na zdrowiu. Już teraz widzę po samym sobie, że wszystko idzie w dobrym kierunku, do Tokyo maraton pozostało już tylko 3 tygodnie, a ja naprawdę patrzę z podniesioną głową w przyszłość. Nie jest to z pewnością wiosenna forma z 2016 roku, ale najważniejsze,  że prawie cały cykl udało mi się przetrwać bez kontuzji i że trening, który robie teraz zaprocentuje już tej  jesieni. Wiem, że nie powiedziałem ostatniego słowa w maratonie, powroty są ciężkie i wymagają zmian, korygowania błędów treningowych, a ja jako samouk popełniałem ich zbyt wiele. Najważniejsze, że znów mogę cieszyć się z biegania, snuć plany i cele na dalsze miesiące.

Zmiany, zmiany…

W trakcie regeneracji miałem dużo czasu na przemyślenia jak to się stało, że wpadłem w takie tarapaty zdrowotne, przeanalizowałem swoje błędy treningowe. Najbardziej zawaliłem sprawę z rozciąganiem/stretchingiem – tu była największa olewka. Zawsze miałem z tym problemy, tak naprawdę wracając z treningu, biegłem prosto pod prysznic  poświęcając temu całe 3 minuty, przez co mięśnie były maksymalnie pospinane i przykurczone. W konsekwencji prowadziło do przeciążeń i naderwań.

Kolejnym problemem było ciśnienie na poprawę wyników, przez to wychodząc na trening biegałem tak jak bym nie miał hamulca. Często dokręcałem za mocno przysłowiowo śrubę, co zazwyczaj przynosiło odwrotne efekty od oczekiwanych.

Błędem było również stagnacja w treningu, praktycznie przez kilka sezonów powtarzałem ten sam program treningowy, zmieniając tylko drobnostki. Nie chciałem widzieć tego, że mój organizm już zaadoptował się do pewnych obciążeń, pewnie było to przysłonięte stałym progresem wynikowym. Zwiększałem niepotrzebnie kilometraż jako najprostsze rozwiązanie i pewnie dlatego były tak cudowne efekty, a to jest największym błędem. Pamiętajcie o tym, żeby trenować jak najmniej, wtedy kiedy widzicie progres, kiedy on już zanika, należy wprowadzić nowe bodźce i nadal pozostać na tej samej płaszczyźnie. Jeśli to przestaje przynosić efekty dopiero wtedy podkręcamy kilometraż. Widząc jak wielu z nas biega po 100/150km tygodniowo lub niedzielne 30/35 kilometrów, robiąc to w ponad 3 godziny, zastanawiam się po co to robimy? Zasada jest bardzo prosta – na początku swojej przygody biegowej trenujcie jak najmniej do momentu, aż będziecie widzieli regres. Kiedy to już nastąpi – najpierw zmiana bodźca, a w następnej kolejności dopiero podkręcajcie kilometraż. Zachowując tą hierarchię rozwoju, będziecie mogli rozwijać się przez wiele lat. Ja niestety tego nie wiedziałem i wiele na tym straciłem.

Pomoc, rozwiązania

Na ratunek najlepsze są zmiany, ja wprowadzam nowości w moim treningu takie jak :

  • Yoga

Od pierwszej wizyty w Pokrzywniku wiedziałem, że yoga może rozwiązać moje problemy z rozciąganiem, tyle, że jak ze wszystkim, zabierałem się do niej jak pies do jeża :). Od początku roku zapisałem się na treningi grupowe i po kilku wizytach widzę niesamowite efekty. Teraz dopiero dostrzegam jakie miałem braki w zakresach ruchowych powodowanych przez przykurcze. Polecam

  • Przygotowanie siłowe

Ja już chyba jestem za stary na klasyczną siłę biegową, także z mojego dzienniczka wykreślam podbiegi, wieloskoki, itp. Zamieniam je na trening funkcjonalny i TRX – czyli trening z wykorzystaniem własnej masy ciała, do którego wykorzystuje się specjalny zestaw lin/pasów. Najważniejsze, że trenując na TRX nie obciążasz dodatkowo kręgosłupa i stawów, te części naszego ciała, są i tak najbardziej narażone na przeciążenia podczas codziennego biegania, także dajmy im trochę odpocząć.

  • Trening biegowy

Podstawa na 2017 rok u mnie, to bieganie bez kontuzji. Wprowadzam również całkowite zmiany w moim treningu. To już od marca, więcej na ten temat napiszę Wam po Tokyo maraton.

Plany i cele w 2017 r.

Kiedy stawiałem pierwsze kroki biegowe, postawiłem przed samym sobą konkretny cel. Był nim od początku wynik 2.29.59. Oczywiście miałem cele pośrednie takie jak np. złamanie trójki, czy dojście do 2.49.59. Ile pracy musisz włożyć w trening, żeby zejść z tego przykładowo 5 minut, wie tylko ten z Was, kto to osobiście przerabiał. Często zastanawiam się po co my to robimy, czy nie lepiej jest biegać powoli dla zabawy, tak wyglądało moje ostatnie pół roku. Jednak ja poznałem siebie już na tyle, że mogę zdecydowanie napisać – bez adrenaliny zawodów, bez rywalizacji, bez celu, bez walki to dla mnie nie ma sensu. Zdaję sobie sprawę, że każdy ma inne powody dla których pokochał bieganie. Ja po prostu kocham rywalizację, to uczucie kiedy dościgasz przeciwnika na 37 kilometrze, który wyprzedzał cię na początku biegu czy rywalizacja na ostatnich metrach, to jest to, co wciąga mnie całkowicie. Dla takich chwil trenuję. Docelowo wybrałem dwie najważniejsze imprezy na 2017r.

Tokyo Marathon

TM2017_R

Berlin

Na najważniejsze zawody sezonu 2017 wybrałem Berlin maraton, bo gdzie, jak nie tam walczyć o dobry wynik. Jeśli zdrowie dopisze, to tam na jesień będę przygotowany jak nigdy do tej pory i zaatakuję swój zakurzony wynik – 2.40.14!

„Dopóki oddycham, atakuję”

TDF

Dla fanów kolarstwa pana ze zdjęcia raczej nie muszę przedstawiać, jest to Bernard Hinault – pięciokrotny zwycięzca TDF, Giro czy Vuelty. Dla mnie wzór do naśladowania. Niech jego słowa będą moim mottem przewodnim w tym roku. Ja rozpoczynam szarżę już tej wiosny, atak nastąpi we wrześniu i tego się trzymam.

Jakie są Wasze cele na 2017r? Które imprezy biegowe polecacie? A może któregoś z was spotkam na trasie w Tokyo lub Berlinie