--> -->


DLACZEGO WEGANIZM ?

7
Zacznę od tego, że moje doświadczenie z dietą wegańską jest stosunkowo niedługie. Minęły dopiero dwa miesiące odkąd zdecydowaliśmy się z Michałem na tą zmianę. Powód? Jest ich wiele, ale najważniejsze jest dla mnie to, że sprawia mi to radość i że robię to w zgodzie z samą sobą. Zmiana sposobu odżywiania okazała się harmonijnym następstwem po diecie wegetariańskiej, którą cieszyliśmy się przez dwa lata i nigdy niczego nam nie brakowało. Co więcej, bardzo często, podczas posiłków rozmawialiśmy jakby to było zostać weganinem?
Ja jednak miałam spore wątpliwości :
  1. bo to nie to samo co zrezygnować z mięsa i zastąpić je rybami i krewetkami, które prawdę mówiąc wolałam od kurczaka lub steka, w domyśle bałam się po prostu, czy ja wyrobię na fasoli i sałacie?
  2. bo po co rezygnować z ulubionego koziego sera lub śmietanki do sosu, chyba nikogo tym nie skrzywdzę? I ukochanych lodów czekoladowych już też nigdy nie zjem? A feta do sałatki, a co z pizzą bez mozzarelli?
  3. bo te importowane warzywa i owoce, to mają w sobie więcej pestycydów niż witamin?
  4. a skąd brać proteiny, przecież prawie codziennie jemy jajka i serki wiejskie?
  5. czy ja mam dość pieniędzy i czasu na to wegańskie gotowanie?
Tak po krótce wyglądał mój tok rozumowania i założę się, że Wasz wygląda podobnie. Zatem zaznaczam i podkreślam czerwoną kreską, że nie dziwię się nikomu, kto dostaję ślinotoku na widok lodów z prawdziwej śmietany lub oblizuje się na myśl o lasagni z mozzarellą i parmezanem. To jest pyszne, zgadzam się w 100%. Jednak dla mnie, OD PEWNEGO MOMENTU tradycyjne smaki przestały być sensem na odżywianie się.
Żyjemy w czasach w których świadomi ludzie zmieniają swoje nawyki bo taka jest konsekwencja niszczycielskiej działalności przemysłu hodowlanego. Kurczak ze sklepu nie jest tym samym kurczakiem co 20 lat temu, przetwory mleczne to raczej potwory mleko-podobne i tak na dobrą sprawę pozostaję wybrać się po obiedzie do apteki po tabletki na niestrawność. A tak całkiem serio, jeśli zależy Wam na waszym zdrowiu i chcecie się nim cieszyć do późnej starości, to wyłączcie na chwilę telewizory ze śpiewającymi parówkami i przeczytajcie np.: książkę „Największe kłamstwa naszej cywilizacji” Beaty Pawlikowskiej, a potem obejrzyjcie film „COWSPIRACY” nakręconego prze Kip Andersen oraz Keegana Kuhna. Dzięki Leonardo Di Caprio dołączonego do dokumentów NETFLIX . Recenzję książki pięknie napisała VEGAN ISLAND, zachęcam do przeczytania. Natomiast dokument potrafi nieźle potrząsnąć. Dotyczy on ochrony środowiska, a konkretnie pokazuje szereg wywiadów z największymi organizacjami ekologicznymi, które nie walczą z najważniejszym problemem, a mianowicie degradującym wpływem chowu zwierząt na stan środowiska w skali globalnej. Dlaczego nie walczą? Z prostej przyczyny, są to w większości organizacje członkowskie, więc nikt nie pokusi się by zabraniać swoim żywicielom kawałka mięska lub szklanki mleka. Zacytuję stwierdzenie jednego z zapytanych działaczy wielkiej organizacji ekologicznej, powiedział że „wystarczająco trudno przekonać ludzi żeby myśleli o CO2. Po co więc mącić im w głowach”.  Tymczasem film ukazuje gołe fakty, jak np.: to, że w 2000 roku dwóch doradców Banku Światowego opublikowało analizę emisji gazów cieplarnianych, gdzie jak się okazuje działalność człowieka przyczynia się poprzez hodowlę zwierząt, nie jak wcześniej podawano do 13% emisji gazu cieplarnianego, a do 51%. Jednoczesna emisja tych samych gazów poprzez całkowity transport na ziemi to zaledwie 13%. Hodowla zwierząt pochłania 1/3 całej wody pitnej na ziemi. Zajmuje do 45% pól uprawnych i jest odpowiedzialna za wyniszczenie 91% lasów Amazonii. Film ma też pozytywne zakończenie. Mówi, że żyjemy w czasach ogromnej transformacji i że wszyscy musimy zacząć żyć bardziej świadomie niż kiedykolwiek, że zmiana jest koniecznością i JEDYNĄ DROGĄ NA OCALENIE ŚRODOWISKA JEST WEGANIZM. Jakkolwiek to nie brzmi, to do Was samych należy decyzja. Możecie nadal podążać ścieżką kreowaną przez telewizyjnych specjalistów od marketingu, albo zacząć kontrolować samemu to na co wydajecie swoje ciężko zarobione pieniądze. Jak dla mnie korzyści przejścia na weganizm są ogromne, a decyzja była najlepszą jaką mogłam podjąć w swoim życiu. Zachęcam Was byście szukali, słuchali i czytali sprawdzonych źródeł. Nie wierzcie ludziom, którzy próbują straszyć i demonizować dietę wegańską, mięsożerca też może nabawić się anemii.
Uff…końca nie widać. Czas skonfrontować moje wcześniejsze obawy z rzeczywistością. Poniżej opowiem czego zdążyłam się nauczyć w ciągu tych dwóch miesięcy.

* 1. Ryby

… i krewetki były dla nas głównym źródłem białka, a poza tym smakowały całkiem nieźle. To nie to samo co świeża, złowiona w morzu lub potoku rybka, ale nie oszukujmy się, ile ludzi wędkuje. Trzeba było cieszyć się produktem hodowlanym. Łosoś norweski reklamowany jest również jako świetne źródło zdrowych tłuszczy. Głównym atutem jest kwas omega-3, odpowiedzialny za podwyższenie dobrego cholesterolu we krwi, w skrócie chroniącego przed chorobami układu krążenia. Brzmi zachęcająco, jednak to nie wszystkie składniki, które oferują nam ryby z hodowli. Dzięki wielu publikacjom i filmowi dokumentalnemu z 2015r „Cała prawda o rybach”, który można obejrzeć na YouTube tutaj . W filmie dowiadujemy się w jakich warunkach chowane są ryby. Atakowane przez wiele pasożytów, próbuje się leczyć spryskując pestycydami (difluorobenzuron) mających działanie neurotoksyczne lub leczy się ogromnymi ilościami antybiotyków, na które z czasem pasożyty się uodparniają. Jak stwierdza jeden z występujących w filmie Norwegów to najbardziej toksyczne pożywienie na ziemi. Ludzie nie powinni tego jeść. To oczywiście nie dotyczy tylko łososiów. Wystarczy wejść na pierwsze lepsze forum o rybach i możemy poczytać z jakimi problemami borykają się hodowcy. Nam te kilka informacji skutecznie wybiło z głowy i zmniejszyło chęci do poziomu zerowego na spożywanie ryb hodowlanych. Zdrowe tłuszcze występujące w rybach możemy znaleźć np. w owocach awokado (kwas oleinowy obniżający poziom cholesterolu we krwi, kwasy omega-3 i omega-6). Oprócz tego awokado zawiera szereg witamin i minerałów bardzo cennych dla organizmu i chcę również zaznaczyć, że wg. EWG (Enviromental Working Group), nie zawiera ono prawie w ogóle pestycydów. Orzechy i nasiona to kolejne źródło dobrych tłuszczy : orzechy włoskie i siemię lniane (omega-3), pestki słonecznika, dyni i sezam (omega-6), są przepysznym dodatkiem do sałatek i smoothie. Zatem mięso przestało być dla nas cennym pożywieniem.

* 2. Mleko i jaja

 Wspaniały byłby świat, gdzie szczęśliwe krówki i kurki mogłyby wykarmić do syta całą kulę ziemską. Większość zresztą tak myśli, bo przecież w telewizji krowa hasa po pastwisku i reklamuje nam swoje mleko. No i mamy dostęp do jajek z „wolnego wybiegu” (z tym, że 90% jajek dostępnych na rynku pochodzi od kur klatkowych, a z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych podsyłam Wam dokument tutaj). Ja też się specjalnie nad tym nie zastanawiałam, dopiero gdy zaczęłam szukać, czytać i oglądać kolejne dokumenty, jak „Forks over Knives” (zob. NETFLIX)  czy „Cowspiracy” (zob.  tutaj ), dotarło do mnie to, jakich potworności dopuszczają się ludzie w przemyśle mleczarskim i przemyśle hodowlanym. To są najgroźniejsze, najstraszliwsze i najbardziej chorobotwórcze przemysły na świecie. Jestem przekonana, że większość z Was po takiej dawce informacji również zmieniłaby swój punkt widzenia, a kto wie może z czasem swoją dietę. Jeśli kołacze się Wam może taka myśl po głowach, to rozsądnie byłoby dowiedzieć się i odpowiedzieć sobie na szereg pytań, które potem będą Wam też zadawać niezliczone tłumy „niedowiarków”. Oto kilka z nich : Czy mleko jest jedynym źródłem wapnia? Czy krowy nie żyją po to by dawać ludziom mleko? Czy mleko odzwierzęce jest zdrowe dla człowieka? Po odpowiedzi zajrzyjcie tutaj.

* 3. Pestycydy w warzywach i owocach

 Kiedy wyobrażałam sobie jak to jest praktykować dietę wegańską moje myśli od razu kierowały się na wieś, gdzie człowiek uprawia swoje grządki z warzywami i dopiero tam nabiera to konkretnej treści. Byłam tak bardzo przekonana o słabej jakości warzyw i owoców sprzedawanych w sklepach, że zostanie weganem w mieście wydawało mi się kompletnie bez sensu. Moje obawy były tym bardziej silne, że tutaj w Norwegii dostęp do warzyw organicznych jest wręcz niemożliwy. Owszem można się natknąć na kilka towarów ze znaczkiem jakości produktów ekologicznych, ale po pierwsze ceny są luksusowe, a po drugie wyglądają identycznie jak te 5 razy tańsze obok. Może pod mikroskopem znalazła by się jakaś różnica, ale jak na moje oko to trochę za mało. Tu nie ma warunków by uprawiać kolorowe warzywa na taką skalę, jak to się dzieje na przykład w naszym rodzinnym kraju. Na samą myśl o polskim straganie z warzywami łezka w oku się kręci. Dlatego nie kupujcie warzyw i owoców w supermarketach! Wspierajcie rodzimych rolników, bo to nieoceniony skarb. A co do pestycydów w warzywach i owocach, bo o tym wciąż mowa, to właśnie one są podstawą w piramidzie zdrowego odżywiania się i nie ma tu nic do rzeczy debatowanie o ich lepszych lub gorszych wartościach odżywczych. Musimy je jeść i jedyne co możemy, to dowiedzieć się które z nich są mniej lub bardziej pryskane. Tutaj przeczytacie o czarnej liście najbardziej skażonych pestycydami, warzywach i owocach.

* 4. Mięso

 Jeśli mowa o białku, to najlepszym jego źródłem w diecie wegańskiej są rośliny strączkowe, a tych jest całe mnóstwo. Jak wiele źródeł podaje, białko roślinne jest również lepiej przyswajalne dla organizmu aniżeli białko zwierzęce. Do najlepszych należą : soja (45%), groch (25%) i fasole (22%). Soja dla niektórych może okazać się zbyt ciężkostrawna, ale produkowane z soi: tofu, tempeh, pasztety oraz produkowany na jej bazie nabiał, są już o wiele łatwiej przyswajalnym i smacznym pożywieniem. Sportowcy bardzo często suplementują białko wszelkimi odżywkami na bazie białka konopowego, sojowego, z grochu, ale o tym potraktuje szerzej w swoim poście Michał. Istotną informacją jest również fakt, że wiele badań wskazuje na ogromny związek pomiędzy spożywaniem mięsa, a chorobami cywilizacyjnymi takimi jak rak, ataki serca, otyłość. Na pewno słyszeliście o ostanim raporcie WHO? Po więcej informacji odsyłam Was tutaj i  tutaj oraz tutaj. Chcę też nadmienić, że każdy świadomy weganin suplementuje witaminę D3 oraz B12.

* 5. Czas i pieniądze

 Weganizm wiąże się z dużym ograniczeniem produktów od których półki uginają się w sklepach. Przyciągają ferią kolorów i wzorów. Co więcej rynek oszalał na punkcie  gotowych dań „do piekarnika”, „na patelnię” albo do zalania w „gorący kubek”. Majstersztyk marketingowy – wrzucasz i gotowe. Wszystko po to, żeby się przypadkiem nie przepracować. Zawsze to więcej czasu na oglądanie telewizji, bo po takim jedzeniu nic innego się już człowiekowi nie chce. A przecież jemy po to by się ODŻYWIAĆ. Jak więc mamy czerpać energię z czegoś co nie ma żadnych wartości odżywczych. Ja przyznam, że z takich udogodnień korzystałam tylko na studiach i to bardzo sporadycznie. Nauczyłam się gotować, bo dla mnie posiłki muszą sprawiać przyjemność. Szybko też zrozumiałam, że to nie jest ani skomplikowane, ani pracochłonne, a co najważniejsze, doceniłam siłę dobrego jedzenia w związkach międzyludzkich. Chyba każdemu zdarzyło się przygotować coś specjalnego dla drugiej osoby lub znajomych i spędzić w ten sposób niepowtarzalny wieczór. Tak samo jest z weganizmem moi Drodzy. Odrzucasz jedno w imię drugiego, tego lepszego. Tak jak zrezygnowałam z przetworzonej żywności i nauczyłam się gotować z surowych produktów, tak teraz uczę się gotowania na bazie warzyw i strączków,a robię to w imię uwolnienia się od cierpienia innych istot. Tak jest moi Mili, moja przyjemność do gotowania DLA INNYCH nabrała jeszcze większego wymiaru. Co do czasu spędzonego przy przygotowaniu dań wegańskich w ogóle nie różni się od tego przy przyrządzaniu dań tradycyjnych. Zarówno pierogi ruskie, jak pierogi z soczewicą lub kaszą, zabierają nam go tyle samo. Pichceniu tak na prawdę poświęcam 4 godziny tygodniowo. W dni powszednie gotuję gar potrawki warzywnej na dwa dni, co zabiera mi góra godzinę, a wieczorami robię sałatki z przeróżnymi dodatkami, co każdorazowo pochłania całe 20 min. W weekendy gotuje zazwyczaj Michał, więc pytam teraz Was, czy to dużo? Tak samo wygląda sprawa rachunków. Kupując tanie przetworzone posiłki i stawiając na zysk wolnej chwili i pieniądza, uwierz mi, że w krótce zabraknie Ci sił i zdrowia, a w efekcie będziesz musiał poświęcić dwa razy więcej czasu i kasy na wyzdrowienie. To się po prostu nie opłaca. Owszem, zdaję sobie też sprawę, że wszelkie nowinki typu zdrowa i ekologiczna żywność oraz suplementy roślinne są drogie, więc nie wszystkich na to stać, ale nie zapominajmy, że to nie jest podstawa weganizmu. Fundamentem są warzywa i owoce z polskich straganów, strączki, kasze, makarony, wypieki z mąk, nasiona i orzechy oraz oleje w niewielkich ilościach. To wszystko. Cała reszta to tylko dodatki. Dzięki takiemu podejściu zyskacie na zdrowiu i uwierzcie, że stać Was na to.

Podsumowując moje dwa miesiące weganizmu, przyznaję, że nauczyło mnie to bardzo wiele i jestem pewna, że to dopiero początek mojego lepszego, bardziej świadomego i zdrowszego życia. Co tu dużo gadać, kocham bycie weganką!